…na każde zdjęcia jest czas i pora (…kilka razy myślałem jak rozpocząć tego posta…) i tak po prawie roku spotkałem się z Roksaną i Łukaszem gdzie? W magicznej krainie –> Islandia <—, która zatyka mnie po dziś dzień – nawet dziś odpaliłem kamerki online by popatrzeć co tam się własnie dzieje w miejscach, które udało mi się ujrzeć, utrwalić, przeżyć… To była przygoda, jak każdy plener jak każda para nawet jeśli dzieje się to za płotem… ale to było również ogromne wyzwanie, logistyczne, fizyczne i dopiero na 3 miejscu fotograficzne (..dziwne słowo 😉 Oni pewnie siebie, wiedzieli co chcą co chcieli… wygrali z anomaliami pogodowymi z moimi cudawiankami 😉 i …ech zrobiłbym to z nimi i drugi i trzeci raz (!!!), a już wiem że niebawem będę tam ponownie (!!!). Nie zalewając, Zapraszam na islandzką historię, sesję ślubną Roksi i Łukasza, do której mam swoje za i przeciw i wiem, ze mogłem o wiele wiele więcej, ale też czas i pogoda pozwolili nam na tylko i aż (!!!) tyle… Iceland Story
btw: na samym końcu filmowy backstage z cudnym islandzkim „melody” autorstwa moich głównych aktorów – pamiątka dla wnuków, prawnuków i pra…pra… 😉 bezcenna (!) (stąd też na dwóch zdjęciach w tej obszernej relacji i moja skromna…) Roksi i Łukasz –> Dzięki (!)
R & Ł … Islandia